Pracowita sobota
Oj jak my się wczoraj narobiliśmy :)
Poszliśmy do nowego domku na piechotę, bo u nas była śliczna pogoda. Pierwszy raz "osobiście" zawitał nasz synek:
Z zamiarem skręcania szafy szedł mój mąż, ja z dziećmi raczej rekraacyjnie, na spacer. Jednak synkowi tak służyło spanie na tarasie, że spał.... 3,5 godziny !!!!!! Mama miała duuuużo czasu i chcąc nie chcąc też się wziłęła do roboty:
Tak mi dobrze szło, że doprowadziłam do porządku ogródek - wreszcie można na niego popatrzeć z przyjemnością. Wszysto łądnie wschodzi, nic nie zmarzło ( szczególnie bałam się o moją ukochaną hortensję). Trochę "ubogo" wygląda spłowiała kora z tamtego sezonu - trzeba będzie dokupić świeżej. Ido lasu trzeba będzie pojechać po szyszki ;) Pościągałam już okrycia z roślin (chyba mrozów już nie będzie....), rozpulchniłam ziemię, przycięłam tuje. Pierwszy raz po zimie też obficie wszystko zostało podlane.
Tutaj jeszcze "mały chaos na rabacie:
A tutaj po 2 godz. pracy:
Moja córcia też nie próżnowała - nic jej nie mówiłam, a ona sama zaczęła wypakowywać szklanki i talerzyki do szafek w kuchni Musiał nam tez pomóc trzymac elementy szafy, bo w pewnym momencie okazało się, że dwie osoby to mało...